poniedziałek, 5 grudnia 2011

Ostatnie 2 tygodnie to istne urwanie głowy. Przede wszystkim - spotykam się z dużą ilością nowych ludzi (tu z pomocą przyszedł...internet - założyłam konto na couchsurfing.org - miejscu, gdzie ludzie z różnych miejsc na świecie oferują miejsce w swoim mieszkaniu dla podróżujących, całkowicie za darmo, tak więc nietrudno znaleźć tam osoby bardzo otwarte i na propozycję wyjścia na aperitivo opowiadają zawsze 'tak,tak!dzisiaj!').

Dotychczasowy nauczyciel na kursie włoskiego dla obcokrajowców został zmieniony (zamiast przystojnego i zabawnego włocha znającego angielski, co znacznie ułatwia tłumaczenie, aktualnie uczy nas starsza kobietka, która być może ma zdolności pedagogiczne, ale ciężko jest wykazać się nimi przy grupie całkowicie nierozumiejących jej uczniów). Za to po każdej lekcji tradycyjnie idziemy na lampkę wina. W międzynarodowym towarzystwie czas upływa niezwykle szybko - z prawej australijka pracująca jako au-pair w Cremonie, z lewej japończycy studiujący produkcję skrzypiec (obowiązkowo z maleńkim komputerkiem na kolanach), dziewczyna z Mołdawii, kolega z Nigerii i Arabii Saudyjskiej, jest też Hindus (Zuza, pozdrawiamy!).

A weekendy obowiązkowo spędzam poza mieszkaniem - poprzedni na spotkaniu AIESECa, później razem z Misią i Marketą na warsztatach produkcji ozdób świątecznych (w Polsce nigdy nie nauczyłabym się jak zrobić wigilijny świecznik z plastikowej zużytej butelki), a wieczorem miałam okazję poznać resztę EVSowych wolontariuszy z Mediolanu na imprezie. W niedzielę chciałam wrócić do Cremony, co było niemożliwe z racji strajku kolei - sytuacja która zdarza się średnio raz na 2tygodnie, paraliżuje całkowicie dojazdy jakiekolwiek, oczywiście bez oficjalnej zapowiedzi, co sprawia że każda podróż pociągiem to bardzo stresogenne przeżycie:) wieczorem nastąpiła wymiana i ludzie z Mediolanu zawitali do mnie (samochodem oczywiście, jedyne rozwiązanie w takim dniu). Byliśmy na kulinarnym konkursie, wystąpiliśmy jako jury! W poniedziałkowy ranek pokazałam im moją organizację i...oni ruszyli dalej w podróż, a ja do pracy. Mimo wszystko mam wyjątkowe szczęście - mogę z całkowitą pewnością powiedzieć (w zasadzie napisać) że każdy dzień jest wyjątkowy i...choć w niewielkim stopniu, ale zmieniam świat.

(przepraszam za jakość zdjęć, większość zrobiona iphonem Susan)
część osób z lekcji włoskiego + nauczyciel po lewej


widoczne napisy SOP. oznaczają skasowany pociąg:)

wyjście z znajomymi włochami + polką Kasią (po prawej)

konkurs kulinarny - potrawa która wygrała - gniocchi z bardzo dziwnym czymś

lekcja włoskiego, uczymy się części ciała


z Susan, australijką i moją kompanką wyjść wieczornych!

O mnie

Moje zdjęcie
Zmieniam świat! Zaczynam od italii, niebawem opanuję całą europę:)