niedziela, 18 grudnia 2011

Ten weekend spędzam na błogim lenistwie, chociaż wcale nie jest to czas tak przyjemny, jakby mogło się wydawać. Piątek ogłosiłam dniem wolnym od pracy, żeby móc pojechać do Mediolanu spotkać się z kolegą Kajtkiem. Oczywiście, włoskie koleje po raz kolejny zaskoczyły Maję i...postanowiły postrajkować. Dojechałam z 2-godzinnym opóźnieniem (przypominam że z mojego miasteczka do Milano podróż trwa godzinę), przemarznięta (najwyraźniej ogrzewanie też postanowiło się zbuntować) i bardzo zła. Szybko kupiłam cappuccino i pobiegłam na stację metra, gdzie dowiedziałam się, że strajk obejmuje WSZYSTKIE FORMY TRANSPORTU. Cudownie! Kajtek był na drugim końcu miasta, dzieliła nas 1linia metra i pół godziny jazdy autobusem.

Żeby było ciekawiej - kwestia powrotu była całkiem zbliżona, jednak dzięki 4 przesiadkom nie miałam szansy się zbytnio wyziębić - emocje na każdej stacji kolejowej były tak duże (tu powinnam wysiąść?) że w zasadzie współpasażerowie powinni zapłacić mi za rolę kaloryfera (do tego grupka starszych panów na trasie Codogno - Piacenza zdążyła mnie nauczyć grać w tradycyjną karcianą grę, w zasadzie słowo 'nauczyć' nie do końca jest prawidłowe, w każdym razie - cały przedział dobrze się bawił, widząc jak polka przekonana że wygrała krzyczy 'briscola!!!!', po czym panowie uprzejmie ją informują że absolutnie nie, po czym sytuacja się powtarzała jakieś 7 razy, aż dotarłam do mojej stacji przesiadkowej).


Koniec marudzenia - plan na dziś to pieczenie ciastek (w ilości hurtowej - to będzie prezent dla ludzi z organizacji i bliskich znajomych, łącznie 18 osób), obiad z Susan - australijką, która niestety opuszcza Włochy w poniedziałek, mecz baskinu (grają moi podopieczni!), a zaraz potem, chociaż to już będzie wieczór, konkurs kulinarny.

Zdjęcia ciasteczek obiecuję opublikować jak tylko wyjdą z piekarnika, tymczasem - dzień z życia Anffas!







O mnie

Moje zdjęcie
Zmieniam świat! Zaczynam od italii, niebawem opanuję całą europę:)